Seria iPhone 14 zaprezentowana przez Apple we wrześniu podzieliła użytkowników i media. Z jednej strony wprowadzono trochę świeżości do modeli „Pro”. Chodzi przede wszystkim o Dynamic Island, nazwane przez firmę z Cupertino nowym sposobem interakcji z iPhone’em. Sama bryła urządzenia przejęta jest bez większych zmian (poza jeszcze większą wyspą z aparatami) od poprzedników, czyli 13 Pro oraz 13 Pro Max. Z drugiej strony pokazano bardzo zachowawczy model w postaci iPhone 14, który zgodnie z dawną nomenklaturą Apple równie dobrze mógłby zostać nazwany 13S. Od swojego poprzednika różni się nowymi możliwościami aparatu, kolorami, czy przejętym od iPhone 13 Pro procesorem.
Plotek na temat nowych telefonów z Cupertino przez ostatnie miesiące było jak zwykle bardzo wiele. Niektóre z nich się sprawdziły, inne okazały się kompletnie nietrafione. Pewne funkcje, jak wspomniane wyżej Dynamic Island okazały się dużą niespodzianką. Co jednak Apple mogło zrobić inaczej albo lepiej?
iPhone potrzebuje superzoomu
Rodzina smartfonów z Cupertino prawdopodobnie wymagałaby bardzo mocnego przeprojektowania, aby wszystko pasowało do zupełnie nowej optyki. Do internetu jakiś czas temu wyciekło sporo patentów. Na tej podstawie wiemy, że spółka Tima Cooka pracuje nad zoomem peryskopowym dla swoich telefonów. Opisują one wszystkie funkcje związane z peryskopowym zoomem takim, jakim widzimy go w obecnych flagowych telefonach konkurencji.
Firma z Cupertino była jedną z pierwszych, która wypuściła telefon z dedykowanym teleobiektywem. Pionierem w ofercie był iPhone 7 Plus z 2016 roku. Od tamtego czasu Apple jest bardzo zachowawcze w stosunku do nowości w tej funkcji aparatu. Obecne flagowce wykorzystują zoom optyczny 3x i jest to jedyny element aparatu iPhone’a, do którego w jakikolwiek sposób można się przyczepić. Firma Tima Cooka cały czas podnosi poprzeczkę, jeżeli chodzi o jakość fotografii, wprowadzając w tym roku na przykład zupełnie nowy obiektyw o rozdzielczości 48 MPx czy poprawiając wykonywanie fotografii w słabym oświetleniu za pomocą Photonic Engine. Z niecierpliwością czekam na obiektyw peryskopowy, który według najnowszych informacji ma zadebiutować w przyszłym roku.
USB-C albo iPhone bez portów
Gigant z Cupertino jest pod dużą presją. Parlament Europejski zdecydował kilka miesięcy temu, że od 2024 roku USB-C stanie się podstawowym i wspólnym złączem ładowania dla smartfonów, tabletów, aparatów fotograficznych oraz akcesoriów, które Apple ma w ofercie jak słuchawki bezprzewodowe, klawiatury czy myszki.
W obecnej ofercie firmy od kilku lat są urządzenia wyposażone w porty USB-C, czyli iPad mini, iPad Air oraz iPady Pro, a także wszystkie komputery przenośne. W złącze Lightning wyposażone są wszystkie modele telefonów, podstawowy iPad oraz wszystkie wersje słuchawek AirPods.
Tegoroczne nowości w postaci iPhone 14 czy AirPods Pro 2 w dalszym ciągu nie dostały portu USB-C. Najbliższym możliwym terminem jest kolejny rok oraz prezentacja iPhone 15. Nie ukrywam, że wprowadzenie jednego portu bardzo by mnie ucieszyło oraz ułatwiło zlikwidowanie bałaganu z ładowarkami. Jest jednak jeszcze jedna opcja, którą spółka z Cupertino może wykorzystać. Od kilku lat Apple wykorzystuje do ładowania indukcyjnego własne rozwiązanie nazwane MagSafe. Ładowanie bezprzewodowe staje się coraz bardziej powszechne. Przez to iPhone pozbawiony portów wydaje się pewny — pytanie tylko, kiedy to się stanie.
Face ID pod ekranem
Trójwymiarowe skanowanie głowy w celu odblokowywania urządzenia czy płatności zadebiutowało w iPhone X w 2017 roku. Zostało wtedy okrzyknięte ogromnym osiągnięciem jeżeli chodzi o logowanie biometryczne. Apple powiedziało nam, że jest bezpieczniejsze, szybsze i dokładniejsze niż skaner linii papilarnych i znacznie mniej podatne na oszustwa. Mimo wszystkich korzyści związanych z bezpieczeństwem Face ID w porównaniu z Touch ID zawierało ono kilka kompromisów.
Jednym z nich jest notch, czyli duże wycięcie w ekranie. Duże, bo musi pomieścić komponenty odpowiedzialne za kamerę TrueDepth. We wcześniejszych wersjach znajdował się tam także głośnik, ale w iPhone 13 Pro został on przeniesiony do krawędzi urządzenia. Największą nowością iPhone 14 Pro oraz 14 Pro Max jest Dynamic Island. Rozwiązanie, które od razu wywołało dużo szumu i zebrało pozytywne opinie. Animacje pojawiające się przy interakcji z tą opcją faktycznie są imponujące. Nie zmienia to jednak faktu, że mamy cały czas do czynienia z wielkim, widocznym wycięciem. Czekam na chwilę, kiedy to nie będzie potrzebne, a komponenty odpowiedzialne za Face ID znajdą się pod wyświetlaczem i nie będą zabierały miejsca na ekranie.
Czas na lekkie odświeżenie wyglądu
W nowej generacji mamy do czynienia cały czas z tym samym designem, który wprowadzono w przypadku serii iPhone 12. Kanciasty wygląd oraz świetne wykonanie robią świetne wrażenie. W dodatku Apple dodaje nowe kolory, które prezentują się zwykle bardzo ciekawie. Nie zmienia to faktu, że mamy to bardzo podobne produkty, które szczególnie w przypadku modeli z 6,7-calowymi ekranami mogłyby być nieco lżejsze. Ramki wokół wyświetlacza, mimo zmniejszenia w tym roku zdecydowanie także powinny być węższe.
Spekulacje sprzed kilku miesięcy sugerowały, że jeden z modeli może mieć obudowę wykonaną z tytanu (jak w Apple Watch Ultra). Nie okazało się to prawdą, a nowa seria jest wykonana z tych samych materiałów co poprzednicy.
Przeczytaj także: Ukryte funkcje iOS 16 – niektóre zaskakują!
Źródło: MacRumors