Niestety, jest to moje lekkie rozczarowanie. Reportaż o Jonestown pochłonęłam z wypiekami ba twarzy, tutaj poważnie zastanawiałam się, czy w ogóle 2.5
Niestety, jest to moje lekkie rozczarowanie. Reportaż o Jonestown pochłonęłam z wypiekami ba twarzy, tutaj poważnie zastanawiałam się, czy w ogóle dam radę dokończyć.
Poczułam się przytłoczona lawiną nazwisk i faktów. Zabrakło tej lekkości z poprzedniej książki Guinna....more
Wszystko pięknie ładnie, ale książka nie odpowiada na pytanie, na które obiecuje odpowiedzieć xD Oprócz analizy dzieciństwa przywódców i streszczeni3.5
Wszystko pięknie ładnie, ale książka nie odpowiada na pytanie, na które obiecuje odpowiedzieć xD Oprócz analizy dzieciństwa przywódców i streszczenia ich działań, czytelnik nie dowie się, jak to się stało, że pociągnęli za sobą rzeszę ludzi...more
Podoba mi się ten nowy trend, który oddaje w końcu więcej miejsca w literaturze różnego rodzaju czarownicom. I to nie cukierkowym dziewczynom, któr3.8
Podoba mi się ten nowy trend, który oddaje w końcu więcej miejsca w literaturze różnego rodzaju czarownicom. I to nie cukierkowym dziewczynom, które stanowią jedynie tło dla innych postaci, ale potężnym kobietom, które same wyznaczają swój los i których walce czytelnik będzie kibicować aż do samego końca.
Immanuelle Moore jest wyklętą w bardzo konserwatywnej społeczności Betel. Tam słowo Proroka jest święte, a wszelkie grzeszne uczynki i sprzeciwianie się woli lidera jest surowo karane. Największym zakazem objęty jest Czarnolas. Miejsce, które skrywa w sobie czarną magię i duchy czterech potężnych czarownic, które pokonał Pierwszy Prorok. Główna bohaterka, choć wie, że ze względu na grzechy swojej matki i pochodzenie ojca już zawsze będzie obywatelką drugiej kategorii, to jednak jak może podąża za słowami Proroka. Do czasu aż pewien niesforny baranek ucieka do zakazanego lasu, a Immanuelle wbiega tam za nim. Od tego momentu Czarnolas będzie ją wzywał i domagał się ofiary.
Największą zaletą tej powieści jest duszny, opresyjny wręcz klimat. Możemy się poczuć jak Immanuelle – zamknięci w konserwatywnej społeczności, w której kobieta nie znaczy więcej niż narzędzie do płodzenia dzieci, a jej płeć kojarzy się jedynie z uległością wobec mężczyzny i mrocznej magii, która z łatwością może ją posiąść. Immanuelle jednak nie jest cichą bohaterką. Nie boi się zawalczyć o swoje i powiedzieć tego, co myśli – a to dość często pakuje ją w kłopoty. Z uporem próbuje dotrzeć do prawdy o swojej matce i duchach z lasu, które – jak się okazuje – wzywają tylko i wyłącznie ją. Dlaczego to właśnie Immanuelle wydaje się kluczem do plag rzuconych na Belen, które mogą doprowadzić do zagłady? Co takiego zrobiła jej matka Miriam?
Ogromnie podobały mi się biblijne nawiązania, które Alexis Henderson zdecydowała się wpleść do swojej powieści. Robi to w bardzo subtelny sposób, choć sama nie ukrywa, skąd czerpała inspirację. Pojawiają się również nawiązania do różnego rodzaju sekt, między innymi Jima Jonesa. Wątek religijny, choć subtelny i nienachalny, jest jednak obecny, bo szczerze wątpię, żeby jakikolwiek czytelnik nie zauważył tych wielu nawiązań. Jedynym minusem może być dość oczywisty wątek romantyczny. Znacie to uczucie, gdy pojawia się męska postać i już wiecie, jak to się wszystko skończy? No to „Godzina wiedźm” jest właśnie książką tego typu.
I pewnie oceniłabym tę książkę niżej, bo niejeden bardziej wytrawny czytelnik stwierdziłby, że to przyjemne czytadełko i nic więcej, ale to, jak dobrze bawiłam się na tej powieści, podnosi ocenę co najmniej o dwa punkty. Od tej lektury wręcz nie sposób się oderwać, jej mroczny klimat wciąga równie mocno, co Czarnolas. Chce się poznać więcej, jak najszybciej dotrzeć do końca, a jednocześnie trudno przewracać strony w szaleńczym tempie, gdy trzyma się kciuki za główną bohaterkę.
Ta opowieść to połączenie „Opowieści podręcznej” z serialem „Salem”, do tego okraszone nastoletnim romansem, który z pewnością trafi do serc młodszych czytelników. Nie każdemu będzie takie ciastko smakować, ale z pewnością znajdą się i tacy, którzy pokochają je bez granic. Warto sięgnąć i przekonać się, po której stronie barykady się znajdziemy....more
O sekcie NXIVM słyszałam już wcześniej. Na początku roku obejrzałam na HBO MAX dokument o Ranierze i członkach sekty, którzy odważyli się nie tylko odO sekcie NXIVM słyszałam już wcześniej. Na początku roku obejrzałam na HBO MAX dokument o Ranierze i członkach sekty, którzy odważyli się nie tylko odejść z tej organizacji, ale również powiedzieć o tym głośno. O wszystkim, czego zostali nauczeni i czego doświadczyli. Jak walczyli o innych, którzy zdawali się nie dostrzegać, w jak wielkim niebezpieczeństwie się znaleźli. Był to wstrząsający obraz tego, jak w łatwy sposób można ubezwłasnowolnić człowieka i sprowadzić go do pozycji niewolnika i marionetki. Dlatego gdy zauważyłam w zapowiedziach reportaż o tej sprawie, wiedziałam, że będzie to jedna z najważniejszych premier tego roku.
I nie myliłam się, bo książkę Sary Berman czyta się naprawdę doskonale. Autorka krok po kroku przeprowadza czytelnika nie tylko przez metody, które sekta Raniere’a stosowała wobec swoich członków, ale również przez niepewną i dość mglistą przeszłość guru, który stylizował się na wielkiego geniusza. Ukrywający się za maską nieomylnego geniusza, który chce ratować świat i dzielić się władzą, Keith Raniere stworzył zorganizowaną grupę przestępczą, która rozrosła się do potężnych rozmiarów i działała w świetle reflektorów. Raniere miał po swojej stronie gwiazdy Hollywood, zupełnie jak sekta scjentologów, ale również dziedziczki imperiów, które wszystkie pieniądze wkładały w działania NXIVM, i rzesze kobiet, które znalazły się w pułapce.
Krok po kroku, spotkanie po spotkaniu Berman przeprowadza nas przez to, z jaką łatwością NXIVM łapało swoje ofiary w mordercze sidła. Kary w postaci ograniczania kalorii, odcinanie od świata, nastawianie przyjaciół przeciwko przyjaciołom, rodziców przeciwko córkom. Jednocześnie autorka udziela wyczerpującej odpowiedzi na pytanie, które czytelnik nie raz, nie dwa zadaje sobie podczas lektury: „Dlaczego nie uciekły?”. „Dlaczego dały sobą tak manipulować?”, „Jak można się było na coś takiego zgodzić?”. Pokazuje ona, jak głęboko sięgały manipulacje nie tylko samego przywódcy, ale również jego podwładnych. Zanim w mózgu niczego nieświadomej ofiary zapaliły się kontrolki ostrzegawcze, wszystkie możliwe wyjścia ewakuacyjne zostały zamknięte.
„Nie nazywaj tego kultem” jest świetnie napisaną książką. Mimo trudnej tematyki wszystko zostało przez Berman opisane przejrzyście, nie ma żadnych niedopowiedzeń. Jedyne, czego odrobinę żałuję, to wyjątkowo skąpy opis procesu sądowego, ale biorąc pod uwagę wcześniejsze rozdziały, jestem w stanie to autorce wybaczyć. Polecam zarówno książkę jako osobny twór, jak i uzupełnienie dokumentu „Przysięga”. Oba są po prostu doskonałe w swoim gatunku....more
Na początku fascynujący, jednak w połowie ten reportaż traci na świeżości i gubi zainteresowanie czytelnika. Zdecydowana część książki to rozmowy a3.5
Na początku fascynujący, jednak w połowie ten reportaż traci na świeżości i gubi zainteresowanie czytelnika. Zdecydowana część książki to rozmowy autora z osobami, które przeżyły zamach, bądź ich bliskimi krewnymi. Można zauważyć jak bardzo w niektórych momentach ich "zeznania" się różnią i w jak różny sposób zapamiętali te wydarzeniam. Jednak im dalej w las, tym bardziej traciłam zainteresowanie i łatwiej było mi odłożyć książkę. Bo po przeczytaniu kilku bardzo podobnych rozmów, w których różnią się tylko niektóre szczegóły, naprawdę ciężko się do niego wracało.
Dopiero w drugiej części, w której Murakami oddaje głos drugiej stronie, czyli członkom sekty, poczułam ponowne zainteresowanie. Niestety nie dowiedziałam się prawie niczego, czego chciałam się dowiedzieć. Odpowiedzi były ponownie bardzo podobne, a nawet jeśli w ich trakcie wypłynęło coś ciekawszego, to autor nie pochylał się nad tym zbytnio, nie drążył, ani później nie wyjaśniał tego czytelnikowi.
Dostałam dużo dobrego, żeby nazwać tę książkę rozczarowanie i za mało żeby się zachwycić oraz polecać ją na prawo i lewo....more
Jeśli mam być szczera, to czytałam lepiej napisane reportaże, nawet te napisane przez Krakauera. Ale tu jednak sama historia robi sporą robotę. Bo3.75
Jeśli mam być szczera, to czytałam lepiej napisane reportaże, nawet te napisane przez Krakauera. Ale tu jednak sama historia robi sporą robotę. Bo gdy już się człowiek połapię w tej dziwnej chronologii i milionie nazwisk, to nie da się tej książki odłożyć.
PS Ogromnie polecam serial! Jest doskonały!...more
Po przeczytaniu poprzednich książek Moss myślałam, że wiem czego mogę się po tej książce spodziewać. Myliłam się i to bardzo. Nie do końca wiem, czy jPo przeczytaniu poprzednich książek Moss myślałam, że wiem czego mogę się po tej książce spodziewać. Myliłam się i to bardzo. Nie do końca wiem, czy jest to książka dla mnie. Doceniam warstwę językową, ale zabrakło mi trochę lepiej rozpisanych relacji między głównymi postaciami...more
Jeden z lepszych reportaży, jakie czytałam w ostatnich latach. Niezwykle rzetelny i bezlitosny portret człowieka, który zaczął od próby zmienienia świJeden z lepszych reportaży, jakie czytałam w ostatnich latach. Niezwykle rzetelny i bezlitosny portret człowieka, który zaczął od próby zmienienia świata na lepszy, by dwadzieścia lat później poprowadzić ponad dziewięćset osób do dramatycznego końca. Jeff Guinn nie pisze może najłatwiejszym dla czytelnika językiem, a sam reportaż napchany jest ogromną liczbą faktów, nazwisk i wydarzeń, to jednak w ostatecznym rozrachunku naprawdę warto było przetrwać pierwszych kilkadziesiąt stron. Bo później nie można się już oderwać....more